środa, 15 października 2008

Posialam swoje USB, wiec ze zdjec nici. Podobno mozna tu bardzo tanio kupic tego typu sprzet, wiec moze uda sie cos jeszcze zrobic.

W niedziele jade na poludnie. Trzydizesci kilka godzin w pociagu. Klasa? Sleeper - deski obleczone niebieska pianka, nawiew odokienny. Ironia losu, bo po raz pierwszy w zyciu chcialam jechac ciupke lepsza, 3AC - 3 lozka, klimatyzacja (tak mowia, ja nie wiem bo nigdy nie bylam). Spedzilam w kolejce 4 godziny i kiedy podeszlam do okienka, zeby wreszcie kupic cholerny bilet, pan mi powiedzial, ze na AC nie ma miejsc dla turystow. Czyli musze jechac SL, albo isc do biura obok. Wybralam stopien nizej, przynajmniej wiem czeog oczekiwac.

A spiesyzlam sie na premiere ksiazki pewnej bardzo eleganckiej starszej spiewaczki.

Dlatego podoba mi sie praca w gazecie - poznaje ludzi, z ktorymi w zadnych innych okolicznosciach nie mialabym okazji porozmawiac.

Tak jak wczoraj. Bylam na koncercie Eliany Burki, Szwajcarki ktora gra na Swiss Alphorn, takim dlugi, dlugim rogu. Panienka, chce robic kariere typu Vanessa Mae: wprowadza Swoj nieporeczny instrument do jazzu, bluesa i rocka. Jak na moje ucho (fakt, gumowe i zdeptane przez slonia) to zamiast Alphornu moglby byc saksofon, albo trabka. I byloby fantastycznie, nic by sie nie zmienilo. Moznaby wyciac cala Eliane i zostawic genialny koncert z genialnymi muzykami.

Najgenialniejszy byl perkusista. Nawet spiewal chorki czasami. I przystojny byl. I gral, ach jak on gral... Tato! Guerreiro to przeszlosc, ja chce Lo Gerfo. Chlopak zwykle gra z Gwen Stefani. Jest ge-nial-ny.

Szukalam jego zdjecia ale nie ma. Mistrzowie nie chwala sie zdjeciami.

Brak komentarzy: