wtorek, 23 listopada 2010

Dwa lata

Przez ostatnie dwa lata wiele sie zmienilo. Anna Kalata schudla i wypiekniala. Wiadomosci w Polsce coraz czesciej wspominaja o Chinach, a przy okazji o Indiach, zwracajac uwage na rosnaca gospodarke. W Delhi goscil premier Donald Tusk, w Warszawie prezydent Pratibha Patil. Lotnisko w New Delhi zamienilo ze smierdzacego stechlizna i ozdobionego kwiatami w doniczkach modernistycznego baraku w lsniacy, przeszklony terminal z nowoczesnym wielopietrowym garazem. Przez wejscie na stacje kolejowa dopatrzyc sie mozna nowoczesnego systemu informujacego o przyjezdzie pociagow. Sama zreszta stacja wyglada z zewnatrz na dwa razy wieksza, odmalowana i zmodernizowana. Z zewnatrz.
Stacja kolejowa zostala tak naprawde tylko oblozona marmurem, w srodku jest taki sam brud, tlok i rozgardiasz jak byl. "Glowny naczelnik d/s zdrowia i higieny" dalej siedzi w ciemnym od brudu pokoju i czyta gazete. Odnowiono tylko trochê pokoj dla obcokrajowcow. Odnowa polegala glownie na przestawieniu biurek.
Lotnisko jest faktycznie imponujace.Najlepsza chyba czescia jest zaskakujacy pomysl wylozenia calej niemal podlogi miekka wykladzina na ktorej moga wygodnie koczowac cale rodziny. Nie to, co w Zurychu. Personel lotniska dba, zeby podrozni nie kladli sie w przejsciu. W garazu bilety oplaca sie w budce, nie w automacie, a przy zjezdzie z kazdego pietra 2 wyrostkow sprawdza czy kierowca na pewno oplacil za postoj. Przy wyjezdzie sa oczywiscie automaty a przy kazdym (KAZDYM) z nich siedzi zziebniety Indus i pilnuje. XXI wiek, ale wladze maja swiadomosc, ze nie wszyscy w Indiach juz sie do niego dostosowali.
Po wizytach premiera i prezydent zostaly zdjecia, wspomnienia i piekne deklaracje. Poki co zapewne brakuje funduszy na obiecane ulatwienia w wymianie kulturalnej i naukowej.
W Polsce Indie wciaz sa kojarzone raczej z brudem, smrodem, kadzidlami i bollywoodem, niz ze wschodzaca potega gospodarcza.
Anna Kalata schudla i wypiekniala, ale nie zmadrzala i nie nauczyla sie tanczyc.
Zmiany z ostatnich dwoch lat najpierw zapieraja dech w piersiach, ale szybko pozwalaja sie przyzwyczaic do nowych warunkow. Ja tylko nie moge sie przyzwyczaic, ze nie jestem juz "didi" (starsza siostra), tylko "auntie" (ciocia).

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

O, i nawet jest tam internet ;) tylko ciekawe czy z jakiejś 'dziury w ścianie'...

No i muszę zwrócić uwagę na brak polskich literek ;P

j

zmowa pisze...

Dojechałaś już, tam gdzie jest cieplej, co nie pamiętam, jak się nazywa?