Przed wyjazdem do Tajlandii chcielismy w Chiang Mai "isc na gibony", czyli do parku linowego rozciagnietego w lesie deszczowym (tropikalnym?). Jak juz tu dojechalismy, okazalo sie ze oryginalny "Flight of the Gibbon" jest krolem reklamy w miescie ale tez krolem ceny. Ma tez wielu nasladowcow wiec zebralismy plik ulotek i zdecydowalismy sie na Dragon Flight.
Przygotowanie.
Gotowi do akcji.
Polecieli.
Widac nastepna stacje.
Puszczamy raczki.
I mostki byly. I schodki.
A na koniec spadalismy.
W srodku byla przerwa i pan robil zdjecia. Nie rozumial czemu nie mozemy przestac sie smiac. Troche zbyt slodkie? :)
Przygotowanie.
Gotowi do akcji.
Polecieli.
Widac nastepna stacje.
Puszczamy raczki.
I mostki byly. I schodki.
A na koniec spadalismy.
W srodku byla przerwa i pan robil zdjecia. Nie rozumial czemu nie mozemy przestac sie smiac. Troche zbyt slodkie? :)
1 komentarz:
No i super, szczególnie mnie wzruszył pan na stołeczku. Ale gdzie są kolejne odcinki?!
Prześlij komentarz