Wieczorem w Chiang Rai poszlismy cos zjesc na nocny bazar. Nasladujac miejscowych kupilismy piwo w plastikowym kuflu i rozlewalismy do szklanek z lodem zeby bylo bardziej rozwodnione.
Zamowilismy gliniany kociolek na rozgrzanym weglu i tzw. ingrediencje do przyszlej zupy! W kociolku byl bulion, w koszyczku makaron, zielenina i jajko. Na talerzyku bylo miesko, w malych miseczkach lyzki do jedzenia a w mniejszych miseczkach pasta chili dla poprawy smaku. Najpierw przyszedl koszyczek i czas na zaplate. Bylem tak zachwycony, ze Kasia caly czas robila mi zdjecia!
Potem przyszla pani szefowa z kociolkiem i wbila do niego jajko. Mistrzostwo!
I zamieszala w kociolku!
I powiedziala zeby czekac 3 minuty.
A nastepnie wrzucic reszte.
Cudownie!
Cudowna zupa. O wiele lepsza niz marne miesne przekaski ze stoiska obok.
Zamowilismy gliniany kociolek na rozgrzanym weglu i tzw. ingrediencje do przyszlej zupy! W kociolku byl bulion, w koszyczku makaron, zielenina i jajko. Na talerzyku bylo miesko, w malych miseczkach lyzki do jedzenia a w mniejszych miseczkach pasta chili dla poprawy smaku. Najpierw przyszedl koszyczek i czas na zaplate. Bylem tak zachwycony, ze Kasia caly czas robila mi zdjecia!
Potem przyszla pani szefowa z kociolkiem i wbila do niego jajko. Mistrzostwo!
I zamieszala w kociolku!
I powiedziala zeby czekac 3 minuty.
A nastepnie wrzucic reszte.
Cudownie!
Cudowna zupa. O wiele lepsza niz marne miesne przekaski ze stoiska obok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz