niedziela, 17 sierpnia 2008

No to juz jestem w Kalkucie.

W Delhi walczylam jak lwica, zeby Oli sie to miasto spodobalo. I chyba sie udalo. Wystarczy zabrac czlowieka ze szlaków Lonly Planet na szlaki zwyklych mieszkanców i od razu jest inaczej. Miasto zaczyna zyc.
W efekcie spedzilysmy tam prawie tydzieñ. W tym 15 sierpnia, dzieñ Niepodleglosci Indii. Po kilku nocach na obrzydliwym Paharze zamieszkalysmy u Asi i tam wlaœnie dopadlo nas to swieto indyjskie. Jak juz pewnie wiekszosc z was juz wie, wtedy puszcza sie latawce...






Ja sama niestety nie puszczalam ale za to podgladalam sasiadów, którzy przy dzwiekach muzyki z najnowszego bollywoodzkiego hitu Sigh is King, walczyli jak mogli o kazdy centymetr powietrza. Najlepsi byli ci chlopcy, a w kazdym razie najglosniej wznosili okrzyki zwyciestwa (stracony latawiec sasiadów).

BRAWO DLA NICH!


Brawo dla nich!

I brawo dla mnie i dla Oli, które 16 wstalysmy raniuniutenko i pomknelysmy na Old Delhi Train Station, zeby zlapac tam Kalka Mail do Kalkuty. Nawet sie nie spóznil! I w Kalkucie tez byc tylko z godzinnym opóznieniem.

(DOBRA, WIECEJ NIE CHCE MI SIE ZMIENIAC TYCH CHOLERNYCH ZNACZKOW. oBIECUJE, ZE NASTEPNYM RAZEM PO POSTU NIE BEDZIE POLSKICH LITER)

Przyjecha³yœmy i od razu posz³yœmy na kawê do Baristy. Upa³ i wilgoæ nie pozwol¹ mi siê szybko odzwyczaiæ od kawy. Stamt¹d zadzwoni³am do pana, który mia³ siê mn¹ zajmowaæ. Mi³y, tylko ¿e myœla³, ¿e ja przylecia³am do Indii poprzedniego dnia, a do Kalkuty przyjadê za czas jakiœ. Jednym s³owem nie dosta³ mojego pi¹tkowego mejla. i trudno mu siê dziwiæ, wys³a³am go po 23. Tak jakoœ mi siê zapomnia³o. Facecik w porz¹dku, kaza³ mi pojechaæ do ich biura. W œwietnym miejscu, szkoda tylko, ¿e na pi¹tym piêtrze ogromniastego budynku. Oczywiœcie, ¿e bez windy. A na ka¿dym z piêter zwalone œciany, gruz... mo¿e jeszcze kiedyœ zrobiê zdjêcie bo to jednak szokuj¹ce.

No w ka¿dym razie w biurze by³ kolejny facecik, nr3. Typ pohukuj¹cy na s³u¿¹cych, który zawsze ma to, co chce. Zaj¹³ siê mn¹, zawióz³ do mieszkania. I by³ mi³y, choæ, wiem ¿e niezbyt zadowolony, ¿e przyjecha³am dziœ i ¿e bez zapowiedzi. Wiem to, bo on nie wie, ¿e znam bengalski. Nie chcia³am mu mówiæ ;)

A oto mój pokój. Jest potwornie zakurzony.

od str wejscia od str kuchni i lazienki










Nr3 ma jutro przys³aæ pani¹, ¿eby go wysprz¹ta³a. Biedna pani. Swoj¹ drog¹ i tak pewnie bêdê musia³a po niej poprawiæ. Nie umyje mi przecie¿ obsranych przez go³êbie œcian w ³azience. Przynajmniej da mi wiadro i œcierk¹, których brakuje, oj brakuje...

Lazienka zreszta ma przysznic na wysokosci polowy uda.








W kuchni rzeczywiœcie jest lodówka. I do tego mikrofalówka. Czyli ry¿u nie bêdzie. Poproszê ich jutro o palnik. Mo¿e coœ maj¹.










To tyle na dzisiaj. Jutro idê po raz pierwszy do biura. Trzymajcie kciuki!

1 komentarz:

zmowa pisze...

Niezły pokój. Postkolonialny.