czwartek, 13 listopada 2008

4 tygodnie podstawowego hinglisz i juz umiem sie porozumiewac z Hindusami. Dokladnie wiem kiedy przestaja mnie rozumiec. Wiem, ze nie mozna uzywac zadnych "IF", zadnych czasow poza terazniejszym i "did", a rozmwiac mozna o pracy i rodzinie. Dalej slownictwo wiekszosci ludzi pracy w Indiach sie konczy. Troche sie boje, ze przez jakis czas po powrocie rozmowa ze mna bedzie nieco utrudniona... Antonio, moj kelner skonczyl tylko 5 klas. I tak uwazam go za wyjatkowy przypadek. Clopak jest inteligentny i mysli sam. Za czytaniem nie przepada, bo go meczy. Codziennie wczesnym popoludniem widuje go pochylonego nad gazeta. Zapytalam wiec, co robi? Oglada obrazki? Nie, pasjami rozwiazuje Sudoku.
Pol roku pracuje, pol roku siedzi w domu. Kiedys stwierdzil, ze to nuda i postanowil sie zaciagnac na stetek pasazerski. Pojechal do Bombaju (Mumbaju, jakby ktos szukal na mapie). "Dalem pieniadze agentowi, agent zniknal bez sladu. Duze miasto, takie rzeczy sie zdarzaja. Szczesliwie to byly moje pieniadze". Nie udalo sie, ale "I got my lesson". Teraz slynie w Benaulium jako kelner z najlepsza pamiecia. Ludzie wracaja po roku i mowia "to co zwykle" i dostaja to, co zawsze zamawiali. Antonio wie, czego ludziom trzeba, ludzie gadaja wieczorami, a kiedy rozmowa przygasa chcieliby na cos popatrzec - "open kitchen, or with glass. You know - big window". No i zeby zapach przedostawal sie na ulice, bo to przyciaga ludzi. French Tosty robia najlepsze na swiecie. curd maja najlepszy jaki jadlam w Indiach. I umieja zrobic dobra kawe, dla takich jak Ola maja nawet express.
Antonio tez wytlumaczyl mi, ze na razie faktycznie malo jest turystow, ale wszystko okaze sie w grudniu. Ceny podskoczyly co najmniej 50% - hoteli, transportu, jedzenia. Mniej ludzi stac na goanskie luksusy. Stwierdzil tez, ze bomby w Margao nie maja zwiazku z kiepskim poczatkiem sezonu - "Kto w Europie slyszal o tych bombach?!" Ja mu na to ze internet. Antonio mi na to "a komu by sie chcialo sprawdzac?".
Antonio powiedzial, ze jesli ktos sobie zazyczy rybny grill, z przyjemnoscia go zorganizuje. "We did this before". Na moje pytanie, czy ryby kupuja na plazy wybuchnal smiechem. "Nie! Trzeba jechac do Margao". Potem dowiedzialam sie, ze na Goa jest cos na ksztalt mafii rybnej. Klika z Margao probuje zmonopolizowac miejscowy rynek. Jezdza rowerem po wsiach i strasza ludzi. Ale Antonio, jak to Antonio, ma swoje sposoby. "Maz siostry ma kuter. Taki wielki, z lodem pod pokladem. Wszystko na niego biora - ryz, jedzenie - i plyna w morze. Czasem na 5 dni. Tez pare razy bylem" Juz mialam na koncu jezyka, ze ja tez chce. Powstrzymal mnie brak czasu i szybka refleksja, ze dla mnie znaczyloby to jakies 100 godzin snu...
I choc potrzeba mi snu, zeby zregenerowac szare komorki, mysle ze 8 godzin dziennie wystarczy, nie musze sie uciekac do ostatecznych srodkow. Mam tylko nadzieje, ze po tych 4 tygodniach bede w stanie wyrazic skomplikowane mysli.

Zaczynamy od czuba. Dziub kutra.


Burta kutra. Szyte drewno.


Wnetrze kutra.


Inne wnetrze innego kutra i to uczucie - prawie jak na morzu.


I z daleka - rybacy przy pracy.


A oto do czego jeszcze moze sluzyc kuter. Chwila odpoczynku.


A oto do czego jeszcze moze sluzyc plaza.

1 komentarz:

Unknown pisze...

Fajny Antonio :D