wtorek, 23 września 2008

Nie znane sa wyroki losu.
Ola wyjechala z Kalkuty na klilka di do Puri, zeby odpoczac i odetchnac swiezym powietrzem. W drodze na stacje wpadla na chwile do mojego mieszkania i tam zdala sobie sprawe, ze ma przy sobie tylko 2 tys rupii (100 zl). Nic ode mnie nie chciala. Przeciez jedzie tylko na kilka dni. Ostatnie jej slowa przed odjazdem: "Musze stad wyjechac, bo tu wszyscy choruja". I pojechala.
Tymczasem rzeki szykowaly niespodzianke. Zerwal sie brzeg i zalal pol Orissy. Mowi sie, ze to w odwecie za rzez chrzescijan. W kazdym razie Puri zostalo odciete od swiata. Pociagi nie jezdza i nie beda jezdzic przez najblizsze 5 dni. Autobusy i samochody tez nie. Ola utknela. Bez pieniedzy. Bez telefonu. Nie mam jak sie z nia skontaktowac. Czekam na telefon. Najwazniejsze, ze jest zdrowa.
Kiedy w Delhi wybuchly bomby, gazety pisaly, ze nastepny w kolejce jest Mumbaj. Potem, ze ewentualnie Goa. Ola powiedziala "Jezu, pomysl co by sie stalo, gdyby bomba wybuchla w Kalkucie podczas swieta". Heidi dodala "Bomby zawsze wybuchaja w soboty".
Wlasnie siedze pod telewizorem, przede mna cala redakcja wgapiona w ekran. Znalezli bombe na najwiekszym dworcu Haora. Nie wybuchla. Dzisiaj jest wtorek.

Wlasnie zadzwonila Ola . Ma sie dobrze, zaraz dostanie pieniadze.

1 komentarz:

zmowa pisze...

O Jezusie Maryjo! Własnie to przeczytalam. Wystarczy, ze nie dzwonię przez dwa dni i juz sie takie rzeczy tam wyprawiają. U nas 23.14. Teraz za pozno, ale zadzwonie jak tylko wstane!